Norie ma dwadzieścia siedem lat. Pochodzi z Tajwanu, skąd uciekła zaraz po studiach w poszukiwaniu innego, lepszego miejsca. Znajduje pracę w japońskiej firmie, ale nawet tu musi nieustannie lawirować między światami – korporacyjnego życia biurowego, świata przyjaciółek z lesbijskich barów w Shinjuku, wspomnień traumatycznej przeszłości. Jest samotną tancerką wirującą w ciemności, z której nie potrafi się uwolnić.
Li Kotomi to tajwańska autorka, urodzona w 1989 roku, która należy do społeczności LGBTQ+ i w swoich dziełach porusza tematy tejże grupy. Recenzowana książka jest jej literackim debiutem.
Pisarka pisze z wraźliwością i prostotą, sprawiając, że trudno oderwać się od lektury.
"Samotny taniec" to nad wyraz intrygująca powieść o kobiecie, która usiłuje poradzić sobie z demonami z przeszłości. Nieważne jak daleko ucieka, jej dawne dzieje rozpościerają swoje macki, doganiając ją.
Główna bohaterka mierzy się z mrocznymi losami, próbując nawiązać relacje z innymi, jednak społeczeństwo wciąż odrzuca inność.
Ważnym wątkiem jest motyw zdrowia psychicznego. Norie konsultuje się z psychiatrą, co przez niektórych nie zostaje dobrze przyjęte
Wszystkie nawarstwione problemy, z którymi mierzy się główna bohaterka sprawiają, że zatraca ona chęć życia. To opowieść o niewidocznych bliznach, które pozostają niezasklepione w ludzkim umyśle, o społecznym odrzuceniu oraz raniących uprzedzeniach.
Zakończenie niesie za to promyk nadziei; czasami wystarczy dobra wola, by ujrzeć, że ludziom w naszym otoczeniu zależy na naszym szczęściu.
Ocena: 4,7/5
Będę pamiętała o tej książce jako lekturze na przyszłość.
OdpowiedzUsuńNie zawiedziesz się :)
UsuńDemony przeszłości potrafią oddziaływać na całe nasze życie.
OdpowiedzUsuń