sobota, 12 marca 2022

Trudności związane z niepełnosprawnością w Korei

 Osoby na wózkach inwalidzkich od kilku miesięcy zbierają się na stacjach metra w centrum Seulu. Chcą, aby rząd poważnie traktował prawa osób niepełnosprawnych.


Nie przepadam za Seulem na południe od rzeki Han, zwanym Gangnam. Wszystkie te wysokie budynki, ulice zatłoczone samochodami i nic, co mogłoby sugerować historię. Uważam to za wygodne, ale nudne i brzydkie.

Opowiadałem o tym więc kiedyś Hong Yun-hui, znajomej z pracy, kiedy się wtrąciła.

„Ale Gangnam jest znacznie lepszy niż Gangbuk dla osób niepełnosprawnych”.

To był jeden z tych momentów, które zdradziły moją ignorancję. Gangnam – rozwijany dopiero w latach 70. – ma zwykle znacznie lepsze i szersze chodniki niż starsza część miasta na północ od rzeki. Budynki są tam często nowsze i wyposażone w windy.

Hong wie, o czym mówi: mając córkę potrzebującą wózka inwalidzkiego została zagorzałą działaczką na rzecz praw osób niepełnosprawnych, dokumentując ich wyzwania w mediach społecznościowych i pisząc dla mediów na ten temat, gdy nie pracuje w pełnym wymiarze godzin jako starszy menedżer w eBay Korea. Założyła również organizację non-profit o nazwie Muui, która tworzy mapy tras transferowych metra w Seulu dla osób na wózkach inwalidzkich.

Mobilność dla niepełnosprawnych Koreańczyków jest daleka od zagwarantowania. Około dwudziestu lat po złożeniu pierwszych obietnic system transportu publicznego nadal nie jest w pełni dostępny dla wózków inwalidzkich.

Od zeszłej jesieni wielu niepełnosprawnych Koreańczyków kilka razy wyszło na ulice, a dokładniej na stacje metra w Seulu. Jeśli doświadczyłeś opóźnień w godzinach szczytu w metrze — zwłaszcza na linii trzeciej, czwartej i piątej — twoja podróż mogła zbiegać się z protestem: stosują różne taktyki, aby powstrzymać pociąg przed odjazdem, powodując znaczne zakłócenia.


Choć może to być niewygodne dla innych, służy uświadamianiu, jak Korea ich zawodzi w sferze ułatwiania poruszania się osobom na wózkach. Dużym problemem jest brak funduszy rządowych i odmowa nadawania priorytetu kwestiom niepełnosprawności.

Ponad 2,6 miliona osób w Korei Południowej jest zarejestrowanych jako osoby niepełnosprawne. To niemało, bo pięć procent populacji. Ale nie zawsze są traktowani jednakowo.

Prawie dwie trzecie mówi o doświadczaniu dyskryminacji, chociaż liczba ta spadła z 80 procent, którzy powiedzieli to samo w 2017 roku. Istnieje prawo zakazujące niesprawiedliwego traktowania osób niepełnosprawnych, ale osoby dotknięte nie są pewni, czy rzeczywiście pomaga w życiu; w 2020 r. niepełnosprawność była największym pojedynczym powodem (28%) złożenia skargi do Krajowej Komisji Praw Człowieka.

Zniewagi wobec osób niepełnosprawnych są regularnie zgłaszane, a nawet politycy są znani z używania języka dyskredytującego niepełnosprawność. Szokujący skandal wokół wykorzystywania osób niepełnosprawnych umysłowo jako niewolniczej siły roboczej na farmach solnych w południowo-zachodniej Korei, ujawniony wielokrotnie i ostatnio w zeszłym roku, również podkreśla podatność niepełnosprawnych Koreańczyków na nadużycia.

Nawet ten smutny stan jest czymś w rodzaju poprawy, osiągniętej dzięki wieloletniej walce społeczności osób niepełnosprawnych. Według historii dostarczonej przez Be Minor, krajowe media skupiające się na prawach osób niepełnosprawnych, używają stare koreańskie słowo oznaczające niepełnosprawnych — bulguja 불구자 oznaczające „osobę niepełną” — świadczy o tym, jak postrzegano niepełnosprawność.

Wielki punkt zwrotny nastąpił dopiero w 1988 r., kiedy Paraolimpiada w Seulu rzuciła bardzo potrzebne światło na prawa osób niepełnosprawnych i wywarła presję na państwo, aby działało.

Dwie główne formy postępu w latach 90. to obowiązkowy dwuprocentowy limit dla niepełnosprawnych pracowników w przedsiębiorstwach zatrudniających 300 lub więcej pracowników oraz prawo uczniów niepełnosprawnych do uzyskania wykształcenia aż do gimnazjum (zmienione w 2012 r., aby objąć również szkołę średnią ).

W obecnym stanie prawnym przepis dotyczy firm zatrudniających 50 lub więcej pracowników, ale zamiast zatrudniać osobę niepełnosprawną, firma może po prostu zapłacić niewielką grzywnę, i to tylko wtedy, gdy zatrudnia 100 lub więcej pracowników.

Niepewne jest również prawo do edukacji. W 2021 r. ponad 98 000 uczniów zakwalifikowało się do „edukacji specjalnej” – teuksu gyoyuk 특수교육 – jak nazywa się programy dla uczniów niepełnosprawnych. Mniej niż 28 proc. z nich uczęszczało do szkół specjalnych dla osób niepełnosprawnych, a pozostali do konwencjonalnych placówek, choć w większości w klasach pedagogiki specjalnej.

W idealnym scenariuszu wszyscy uczniowie bez względu na niepełnosprawność uczyliby się razem w harmonii, ale opowieści o zastraszaniu i protekcjonalności ze strony zdrowych kolegów z klasy są powszechne. Niektórzy zdrowi Koreańczycy również nie wahają się powiedzieć, że postrzegają niepełnosprawnych uczniów wokół siebie jako uciążliwość, a same istniejące budynki nie zawsze są zaprojektowane tak, aby pomieścić uczniów z niepełnosprawnością.

Dlatego wielu rodziców twierdzi, że woli wysyłać swoje niepełnosprawne dzieci do szkół specjalnych, których brakuje, i każdego ranka wcześnie rano jeździć na lekcje, ponieważ w ich dzielnicach brakuje miejsca.

Opowieść o matkach w dzielnicy Gangseo w Seulu z 2017 roku jest powszechnie znana: po tym, jak Seulska Komisja Edukacji zatwierdziła przekształcenie nieużywanej szkoły podstawowej w szkołę specjalną, wielu mieszkańców wybuchło gniewem, twierdząc, że wartość ich domów spadnie. Podczas publicznego przesłuchania w tej sprawie matki uczniów płakały i klękały na ziemi, aby zaapelować o zrozumienie do przeciwników, którzy krzyczeli: „W 100 procentach robią pokaz [o współczucie]”.


Porozumienie osiągnięto dopiero po tym, jak komisarz ds. edukacji Cho Hee-yeon obiecał w przyszłości zapewnić ziemię pod nowy tradycyjny koreański szpital – coś, czego mieszkańcy chcieli zamiast szkoły specjalnej.

Zeszłoroczny film dokumentalny A Long Way to School przedstawiał walkę matek niepełnosprawnych uczniów o zdobycie nowej szkoły specjalnej w okolicy.

Jednak nie wszyscy chcą chodzić do szkół specjalnych. Jedyną niepełnosprawnością córki Honga, Yoo Jimin, jest niezdolność do chodzenia z wrodzonej choroby. Jest mądra, pisze artykuły do gazety i służy jako członek komitetu w Narodowym Centrum Praw Dziecka w ramach koreańskiego ministerstwa zdrowia.

Jimin chciała uczęszczać do szanowanego prywatnego liceum Hanyoung w jej okolicy, ale jego odpowiedzi nie były pozytywne. „Nie ma windy”. Kiedy powiedziano im, że Komisja Edukacji Seulu pokryje koszty, odmówili rozważenia tego. Szkoła posunęła się tak daleko, że zawiesiła nad bramą transparent z napisem „Żądamy procesu negocjacji i czasu na przygotowanie przed koniecznością zorganizowania klas specjalnych” – brzmi to tak rozsądnie w tłumaczeniu na angielski, ale było to oznaką skrajnego niezadowolenia z posiadania w celu zakwaterowania studentów niepełnosprawnych.

Dopiero gdy media podchwyciły tę historię, liceum podjęło decyzję o otwarciu klas specjalnych.

Hong mówi, że wiadomość, którą ona i jej córka otrzymali ze szkoły, brzmiała: „nie należysz do tego miejsca”.

To ta sama wiadomość, którą użytkownicy wózków inwalidzkich otrzymali w przeszłości od urzędników i kierowników transportu publicznego. Stacje metra były (i czasami są) wyposażone w windy dla wózków inwalidzkich, które poruszają się wzdłuż klatek schodowych, ale te niebezpieczne otwarte platformy prowadziły do wielu zgonów. Tragiczny przypadek z 2001 r., w którym niepełnosprawna starsza para upadła na ziemię, a jeden z nich zmarł, zmobilizował społeczność do zorganizowania spektakularnych demonstracji, leżąc na torach, aby zatrzymać przyjeżdżające pociągi i przykuwając się łańcuchami do jadących autobusów.


Wideo autorstwa organizacji zajmującej się prawami nieppełnosprawnych Solidarity Against Disability Discrimination dokumentuje protesty z początku XXI wieku.

Ten rodzaj drastycznego, ale koniecznego aktywizmu zmusił poprzednich burmistrzów Seulu Lee Myung-bak i Park Won-soon do obiecania wind na każdej stacji metra (ma zostać ukończona do 2004 r., powiedział Lee, i do 2022 r., powiedział Park), ale 16 stacjom nadal ich brakuje. W zeszłym roku biuro urzędującego burmistrza Oh Se-hoona próbowało nawet obciąć niezbędny budżet tylko po to, by się wycofać po tym, jak niepełnosprawna społeczność wyraziła swój sprzeciw poprzez strategię zakłócania metra.

I zapomnij o autobusach: tylko 58 procent w Seulu jest dostępnych dla wózków inwalidzkich, choć znacznie lepiej niż ogólnokrajowa liczba, która wynosi żałosne 28 procent. A ludzie, którzy mieszkają  w tym mieście, wiedzą, że złapanie autobusu na ruchliwej ulicy może być wyzwaniem nawet dla osoby sprawnej.

Kiedy kilka autobusów przyjeżdża jednocześnie, te z tyłu nie zawsze podjeżdżają z przodu, aby zabrać pasażerów, zmuszając Cię do przebiec kilka metrów. Wielu kierowców, spiesząc się, aby ukończyć trasę, zazwyczaj nie zatrzymuje się na dłużej niż tylko tyle, aby ludzie stojący w kolejce mogli wskoczyć.

Istnieje taksówka dla osób niepełnosprawnych, ale popyt jest wysoki, co sprawia, że w godzinach szczytu zwykle trzeba czekać od jednej do dwóch godzin.

Kilka dobrych rzeczy wydarzyło się pod rządami ustępującego prezydenta Moona Jae-ina. W 2019 r. rząd zniósł znienawidzony system oceny niepełnosprawności, który klasyfikował niepełnosprawnych w kategorii od jednego do sześciu jako podstawę do ustalenia, kto otrzymuje ile świadczeń (jedna z nich jest najsurowsza). Ideą było udostępnienie usług publicznych i finansowania dla wszystkich osób niepełnosprawnych w oparciu o indywidualnie oceniane potrzeby. Istnieją doniesienia o wadach – takich jak skrócenie godzin pomocy osobistej dotowanej przez państwo dla niektórych – ale społeczność od dawna prosiła o zmianę.

Ponadto premier ogłosił w sierpniu ambitny plan pomocy niepełnosprawnym mieszkańcom placówek opiekuńczo-wychowawczych w usamodzielnieniu się. Wiele oskarżeń o wykroczenia pochłonęło wiele takich instytucji we współczesnej historii Korei, z których najsłynniejszą jest Szkoła Gwangju Inhwa (która zainspirowała powieść Dogani 도가니 i film z 2011 roku pod tym samym koreańskim tytułem – po angielsku „Silenced”).


Plan ten spotkał się z krytyką ze strony niektórych rodziców dzieci niepełnosprawnych wymagających całodobowej opieki, którzy obawiają się, że po zamknięciu placówek opiekuńczych będą zmuszeni do pełnienia roli pełnoetatowych opiekunów. A teraz, gdy pozostały tylko trzy miesiące kadencji prezydenta Moona, niektórzy zastanawiają się, czy jego rząd naprawdę jest zaangażowany w politykę, biorąc pod uwagę, że nadchodząca administracja może ją łatwo obalić.

Ta ostrożność wyjaśnia, dlaczego nawet uchwalenie 31 grudnia ustawy o zwiększeniu dostępu osób niepełnosprawnych do transportu publicznego nie zostało w pełni dobrze przyjęte przez społeczność. Nakazał zakup autobusu przystosowanego do wózków inwalidzkich, aby zastąpić stary, który został wycofany z eksploatacji, ale tylko wtedy, gdy jest to autobus miejski. Ustawa utorowała również ministerstwu finansów drogę do alokacji funduszy na „specjalne środki tranzytowe”, w tym taksówki dla osób niepełnosprawnych, ale przepis ten nie jest obowiązkowy, pozwalając rządowi na wstrzymanie pieniędzy, gdyby chciał.

Działacze na rzecz praw osób niepełnosprawnych, którzy zebrali się w metrze w Seulu, twierdzą, że nie przestaną, dopóki ministerstwo finansów oficjalnie nie zagwarantuje finansowania. Chcą również, aby najważniejsi kandydaci na prezydenta w wyborach w przyszłym miesiącu obiecali podczas telewizyjnej debaty kompleksowy budżet na prawa osób niepełnosprawnych, a nie tylko na mobilność.

Dostęp do edukacji i mobilność nie stanowią odrębnych problemów. Po dowiedzeniu się, że prywatna szkoła w jej okolicy nie jest opcją, Hong Yun-hui, jej mąż i Jimin przenieśli się do Jongno w centrum Seulu, aby Jimin mógł uczęszczać do innej szkoły. Na tym jednak męka się nie skończyła: poniewczasie dowiedzieli się, że stołówka znajduje się w piwnicy, a na dole nie ma windy ani podjazdu dla wózków inwalidzkich. A szkoła publiczna, do której może uczęszczać, jest oddalona o trzydzieści minut jazdy samochodem.

„Jeśli Jimin chce tam jechać, musi wsiąść do autobusu lub skorzystać z metra i dwukrotnie przesiąść się. Żadne z rozwiązań nie jest wygodne. Autobusy dla wózków inwalidzkich przyjeżdżają tylko raz na jakiś czas, a metrem musi przesiąść się w Sungsin Women's Uniwersity Station, gdzie przepaść między peronem a pociągiem jest niewiarygodnie szeroka – jest niebezpieczna dla wózków” – powiedziała Hong.

Więc mogą się przeprowadzić ponownie za rok. Kiedy kraj nie zapewnia niepełnosprawnym wystarczającej mobilności, jedynym wyjściem jest mobilność całej rodziny, jeśli ją na to stać.

źródło: korea expose

4 komentarze:

  1. Często nie dostrzegamy tych problemów jeśli sami ich nie doświadczymy albo nie doswiadczy ktoś nam bliski. Sama przyznaję, że byłym ignorantką. Dopiero jak dziadek męża stracił noge zobaczyłam ile rzeczy musieli dla niego zmienić, przebudować, kupić, zamontować. To wszytko byly ogromne koszta znikad pomocy.
    Później wprowadziłam osobę niepełnosprawną do książki i chciałam się trochę więcej dowiedzieć jak taka osoba funkcjonuje na codzień zaczęłam czytać a jak już czytałam to również się rozglądałam. Mam wrażenie, że w Polsce też nie jest latwo. Współczuję osobom niepełnosprawnym i w Korei i w wieli innych krajach. Rozumiem, że przygotowanie wszystkiego pod nich to kłopot. Jak np przy wysłaniu tej dziewczyny z posta do szkoły. Naprawdę ogarniecie od razu specjalnej klasy nie jest tskie proste ale każdy powinien mieć prawo do nauki i normalnego funkcjonowania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic dodać, nic ująć.
      Dziękuję za komentarz :)

      Usuń
  2. To bardzo ważny temat i cieszę się, że zdecydowałaś się go poruszyć na swoim blogu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, temat ważny, a w żadnym opracowaniu o Korei Płd., które czytałam, nie było o tym wzmianki.
      Jak zauważyła Sady Sana, czasami nie zdajemy sobie sprawy z istnienia problemów, dopóki nas bezpośrednio nie dotkną.

      Usuń