Recenzja Spellbound

 

Ma Jo Gu to uliczny magik. Podczas jednego ze swoich przedstawień spotyka pewną dziewczynę, Yu Ri. Dzięki niej zostaje zainspirowany do stworzenia nowego pokazu z elementami horroru. Od tej pory, Jo Gu, zostaje szalenie popularnym magikiem, a Yu Ri na stałe dołącza do jego ekipy. Jednak nie wie on, że Yu Ri widzi duchy. Z tego powodu próbuje odizolować się od reszty świata, gdyż uważa, że ludziom wokół niej, przytrafiają się dziwne i straszne sytuacje. Kiedy, Jo Gu, poznaje jej sekret, postanawia pomóc dziewczynie, przez co zbliża się do niej. Co z tego wyniknie? I czy duchy pozwolą być tej dwójce razem?

"Spellbound" to świetna oryginalna mieszanka komedii romantycznej z horrorem. Nieważne w jakim kontekście, duchy zawsze wywołują u mnie strach. Ten film nie jest wyjątkiem - za każdym razem, gdy na ekranie pojawiały się nadprzyrodzone istoty, przechodziły mnie ciarki. 

Yu Ri zaimponowała mi hartem (nomen omen) ducha. Zjawy przegoniły jej potencjalnych przyjaciół i jest dość samotna, ale nie załamuje się. 

Parę głównych bohaterów da się lubić i trzymać kciuki za pokonanie przez nich przszkód napotkanych na drodze do szczęścia.

Ma Jo Gu wielokrotnie powtarza, że bohaterki horrorów nie zakochują się. Ale czy sprawdzi się to i w tym przypadku?

Ocena: 4,3/5