Recenzja Catman

W tym tygodniu akurat moja kotka przeszła operację wycięcia guza. Bardzo się obawiałam tego zabiegu bowiem gdy taki nowotwór był usuwany z brzuszka mojej świnki morskiej, ta nie wybudziła się z narkozy.

Podobnie było z kotką mojej cioci, kiedy jej czworonóg przechodził operację sterylizacji. 

Na szczęście zabieg się powiódł! 

Kiedy zobaczyłam tytuł tego filmu, jako wielka fanka kotów, postanowiłam go obejrzeć.

Kiedy Liang Qu był nastolatkiem, został ugryziony przez kota i stał się człowiekiem-kotem. Aby odzyskać ludzkie życie, nie może nikomu zdradzić swojej tajemnicy ani zakochać się w przeciągu dziewięciu lat, gdyż tyle trwa jego klątwa. Liang Qu wyjeżdża więc do Ameryki i zrywa kontakt ze swoją przyjaciółką, którą darzy uczuciem. Po ośmiu latach i jedenastu miesiącach wraca ze Stanów i spotyka Mao Xiaowan – swoją pierwszą miłość, która pracuje nad aplikacją tłumaczącą język kotów. Xiaowan wciąż pamięta o ich nagłym rozstaniu. Mimo ciągłego żalu postanawia zwrócić się do niego z prośbą o pomoc w dopracowaniu aplikacji, nie będąc świadoma, że jej nagła bliskość może pokrzyżować Liang Qu plan powrotu do ludzkiego życia.

Catman to ciepła komedia romantyczna, w której sceny z kotami są obłędnie urocze i zabawne.

To film dla fanów tych czworonogów, ale również fanów EXO. Tym razem - o dziwo - Sehun bardzo poprawił swoją grę aktorską względem dramy Dokgo Rewind z 2018 roku.

Produkcja nie zawiera co prawda pogłębionego rysu psychologicznego postaci, jednak ogląda się ją przyjemnie - kilka razy się uśmiechnęłam.

Ale żeby nie było za słodko, nie zabrakło również czarnych charakterów - pracownika i pracownicy, którzy chcieli ukrać patent na aplikację rozszyfrowującą kocią mowę. Wprowadzili oni nutkę niepokoju i sprawili, że kibicowało się głównym bohaterom, którzy szczerze kochali te zwierzęta.

Zakończenie było satysfakcjonujące i nawet lepsze niż się spodziewałam.

Film można obejrzeć z polskimi napisami na dramaqueen oraz z angielskimi na bilibili.

Ocena: 4/5