Recenzja Innocence

 

Ahn Jung In to genialna prawniczka, która pracuje w Seulu. Pewnego dnia dowiaduje się z mediów, że jej matka została oskarżona o śmiertelne otrucie kilku osób, w tym burmistrza Chu, na pogrzebie swojego męża. Kobieta postanawia wrócić do rodzinnego miasteczka, by zmierzyć się z demonami z dzieciństwa, zaopiekować się autystycznym bratem oraz poprowadzić sprawę matki. Sprawę nie ułatwia fakt, iż kobieta choruje na demencję i nie pamięta tego, co się wydarzyło. Czy Jung In będzie w stanie udowodnić niewinność matki i jaką szokującą prawdę odkryje młoda prawniczka?

Innocence to świetny koreański film kryminalny. Zamiast pytania "kto to zrobił?" ważniejsze okazało się "dlaczego to zrobił?".

Shin Hye Sun zaskoczyła mnie po raz kolejny - w "Don't buy the seller" jej aktorstwo było równie dobre. W jednej scenie jest twardą prawniczką, by w następnej przeobrazić się we wrażliwą i zranioną emocjonalnie córkę.

To film opowiadający o skomplikowanych relacjach rodzinnych, o matczynej miłości i wyrzeczeniach.

Zakończenie Innocence zaskoczyło mnie. Czy można powiedzieć, że dobro zwyciężyło?

To pozostawiam do oceny oglądających.

Ocena: 4,5/5